582 Likes, 37 Comments - Przemyslaw Janiszewski (@mocwslabosci) on Instagram: “🙏🔥🌸 TOTA PULCHRA ES MARIA (CAŁA PIĘKNA JESTEŚ, MARYJO) 🙏🔥🌸 Ten

Ta książka była prawdziwym trzęsieniem ziemi. "Kryminalna afera wokół Chusty Świętej Weroniki", "Sensacyjne odkrycie w Abruzji". To tylko niektóre nagłówki prasowe donoszące o odkryciach Badde, które opisał w książce "Boskie Oblicze. Całun z Manoppello". "Wyniki prowadzonych przez Paula Badde poszukiwań przekraczają granice naszej wyobraźni", pisał niemiecki "Bild". "Paul Badde napisał kultowy kryminał w stylu Dana Browna, który czyta się jednym tchem", zachęcał "Der Spiegel". W podobnym tonie wyrażał się nawet arcybiskup Kolonii, kardynał Joachim Meisner: "Niczym w pasjonującym , Paul Badde opisuje dzieje odkrycia Świętego Całunu, na którym widnieje prawdziwy wizerunek Jezusa". Jest oczywiście zasadnicza różnica między powieściami Dana Browna a pracą Paula Badde: niemiecki dziennikarz nie pisał powieści, tylko dokumentację swojego śledztwa, które przyniosło zaskakujące wyniki. Jeśli jego (i ludzi, na których się powołuje) odkrycia są autentyczne, to najcenniejsza relikwia chrześcijaństwa znajduje się w miejscu, gdzie nikt by się jej nie spodziewał. Co wiemy na pewno? Najpierw ustalmy to, co jest pewne. Manoppello to mała miejscowość położona we włoskiej Abruzji. Znajduje się tam zbudowany w 1620 roku kościół-sanktuarium "Świętego Oblicza" i klasztor kapucynów. Nad głównym ołtarzem kościoła znajduje się obraz Chrystusa. Pierwsza dostępna wzmianka na jego temat pochodzi z 1645 roku. Według dokumentów obraz "przywędrował" do Manoppello w 1506 roku. W lekko fantazyjnych ramach umieszczone jest niewielkiej wielkości płótno: zaledwie 17 na 24 centymetry. Widoczna jest twarz mężczyzny o długich włosach, złamany nos i wyrwana broda. Widać spuchnięty prawy policzek, a na lekko uchylonych ustach i czole ślady jakby dopiero co zagojonych ran. Oczy ma otwarte, wzrok spokojny. Płótno wykonane jest z niezwykle rzadkiego rodzaju jedwabiu morskiego, z bisioru. Jest całkowicie przeźroczyste i cienkie, a jednak widać na nim twarz mężczyzny. W starożytności na Bliskim Wschodzie na luksus posiadania takiej tkaniny mogli pozwolić sobie tylko bardzo zamożni obywatele. I nikt nie traktował go jako materiał nadający się do malowania portretów. Jak zatem możliwe jest, że na delikatnym i przeźroczystym bisiorze z Manoppello widoczny jest wizerunek człowieka? Po kolei. Dwa Całuny Paul Badde wiele miejsca w swojej książce poświęca Blandinie Paschalis Schloemer, niemieckiej farmaceutce, malarce ikon i zakonnicy, od której "wszystko" się zaczęło. W 1979 roku, kiedy w klasztorze panowała epidemia grypy, Blandina opiekowała się jedną z sióstr. Nad jej łóżkiem zobaczyła postać z Całunu Turyńskiego. Kiedy podopieczna wyzdrowiała, wsunęła pod drzwi Blandiny gazetę z artykułem o innym wizerunku Jezusa. Obok zamieszczone było zdjęcie "Świętego Oblicza" z Abruzji. Autor artykułu dowodził, że zagadkowy welon z Manoppello zawiera wiele podobieństw do znanego Całunu Turyńskiego. Badde, który po latach poznał Blandinę osobiście, cytuje jej słowa w reakcji na przeczytany artykuł: "Byłam tak zła i zgorszona, że ze złością wetknęłam czasopismo pomiędzy książki. Jakiś inny wizerunek Chrytusa poza Turynem? Niemożliwe." Obraz nie dawał jej jednak spokoju. W końcu wyciągnęła gazetę i jeszcze raz uważnie przestudiowała artykuł. Dostrzegła wtedy, że zamieszczone zdjęcie przedstawia odwrotne odbicie obrazu. Odkryła, że przypomina nie tylko wizerunek umęczonego Jezusa, ale też ikony Chrystusa, które doskonale znała i sama od lat tworzyła. Przez następne lata studiowała wnikliwie temat. Zamawiała foliogramy wizerunków postaci z Manoppello i z Turynu. Przykładała je do siebie, porównywała, stosując tzw. suprapozycję. Okazało się, że oba wizerunki dokładnie pokrywają się. Co więcej, twarz z Manoppello, położona na różnych ikonach Chrystusa niejako "otwiera okno" do wnętrza namalowanego obrazu, jak pisze Badde. Nie zakrywa ikony, tylko ją odsłania. Blandinę Schloemer do publikacji swoich odkryć namówił prof. Andreas Resch. Temat trafił do rąk znawcy historii sztuki, Heinricha Pfeiffera. Przyjechał do Mannoppello i zaczął poważnie interesować się wizerunkiem. Blandina przyjeżdża tu dopiero w 1995 roku. Prowadząc kolejne badania, wraz z H. Pfeifferem, utwierdza się w przekonaniu, że znajdujący się w Manoppello portret mężczyzny to słynny starożytny "obraz nie ludzką ręką namalowany", który już w IV wieku był - obok Całunu Turyńskiego - inspiracją dla artystów do tworzenia wizerunków Chrystusa (tzw. Mandylion). Czy można wskazać na jakieś tropy w historii i nauce, które potwierdzałyby tezę, że ten rzeczywiście pojawiający się w starożytnych dokumentach wizerunek przywędrował właśnie do Manoppello? I jak to się ma do tzw. Chusty Weroniki? Vera eikon, czyli Weronika Najbardziej zastanawiające w wizerunku z Manoppello jest to, że… nie stwierdzono na nim żadnego śladu farby. Próbowali szukać ich tacy naukowcy, jak prof. Gulio Fanti z Padwy czy Nonato Vittire z Bari. Pod mikroskopem nie znaleźli jednak niczego, co mogłoby wskazywać na obecność barwników, olejów, ingerencji pędzla itp. Paul Badde, który dotarł do Blandiny Paschalis, przeprowadził też własne śledztwo w tej sprawie. Odnalazł chyba jedną z ostatnich, jak twierdzi, kobiet, które potrafią utkać bisior. Chiara Vigo powiedziała mu, że nie jest możliwe namalowanie jakichkolwiek kształtów na tym rodzaju jedwabiu. Niemożliwe jest też fizyczne "odbicie" twarzy na tej tkaninie z dokładnym odzwierciedleniem rysów. Sensacyjne są odkrycia wspomnianego historyka sztuki, Pfeiffera. Jest on całkowicie przekonany, że "człowiek z Manoppello" jest pierwowzorem wszystkich wizerunków Chrystusa, jakie powstawały na Wschodzie w pierwszych wiekach chrześcijaństwa. Dokładnie ten sam złamany nos, wyrwana broda, długie włosy, spuchnięty policzek, ślady zagojonych ran. Tzw. Mandylion to bardzo popularne w ikonografii przedstawienie wizerunków Chrystusa. Na podstawie studiów dokumentów, Paul Badde przedstawił prawdopodobną drogę, jaką przez wieki mógł przebyć wizerunek. W VI wieku właśnie pisano o obrazie "namalowanym nie ludzką ręką". Najstarsze syryjskie źródło mówi o wizerunku "zaczerpniętym z wody". Miał znajdować się w Edessie, potem trafić do Konstantynopola i stać się inspiracją dla mozaiki w Hagia Sophia. To określenie "nie ludzką ręką uczyniony" wynikało właśnie z niemożliwości określenia, w jaki sposób mógłby powstać tak niezwykły obraz. Już w VIII wieku chusta znalazła się Rzymie. I to właśnie tutaj powstała słynna legenda o świętej Weronice i chuście, którą otarła twarz Jezusowi w czasie Drogi Krzyżowej. Skąd się wzięła "Chusta Weroniki", skoro ani słowa nie ma o niej w Ewangelii? Jednym z wyjaśnień może być pewna zbitka językowa. Otóż "nie ludzką ręką uczyniony" obraz, który - co jest potwierdzone historycznie - znalazł się w Rzymie, nazywano vera eikon, co należy tłumaczyć dosłownie jako" prawdziwy obraz". Była w tym zawarta wiara, że przedstawia on prawdziwą twarz Chrystusa. Z tego vera eikon powstała "Weronika". Stała się z czasem nieodłączną częścią pobożności związanej z Męką Pańską. Postać tajemniczej świętej inspirowała artystów, stała się nawet nieodłączną bohaterką jednej ze stacji Drogi Krzyżowej: kobietą, która otarła twarz umęczonemu Jezusowi, za co otrzymała od niego w nagrodę odbicie swojego oblicza. Chustę, jako najcenniejszą relikwię, zamierzano przechowywać później w jednym z filarów Bazyliki Świętego Piotra. Na potężnej kolumnie do dziś można zobaczyć napis Sancta Veronica Ierosolymitana, a wyżej kobietę trzymającą w rękach welon z wizerunkiem twarzy Chrystusa. Przez wieki to właśnie Chusta Weroniki była głównym celem pielgrzymek do Rzymu. Uroczyście pokazywano ją wiernym w każdy piątek i święta podczas roku jubileuszowego, a następnie w każdą niedzielę i przez cały Wielki Post. Do kolumny Chusta miała trafić w 1608 roku. Zastanawiające jest tylko jedno: dlaczego właśnie w tym czasie tradycja pokazywania Chusty jakby przycichła? "Od czasu gdy wzniesiono nową bazylikę - pisze Badde - można odnieść wrażenie, jakby świątynia połknęła sławny filar wraz z ukrytą w nim najcenniejszą relikwią chrześcijaństwa". Zamiast częstych celebracji, tylko w Niedzielę Palmową, przez ułamek sekundy, wierni mogli patrzeć na Chustę. No właśnie, czy aby na pewno na tę samą? Kto ukradł Chustę? Paul Badde próbował zrobić coś, co nie udało się jeszcze nikomu: zobaczyć osobiście Chustę Weroniki. Jej oglądanie jest do dziś zarezerwowane tylko dla kanoników Bazyliki Świętego Piotra. Na listy z prośbą o zbadanie obrazu dostawał jednak odpowiedzi odmowne. Do tego dołączano informację, że "z biegiem lat obraz bardzo wyblakł". Dziś obraz pokazywany jest w czasie nieszporów w piątą niedzielę Wielkiego Postu. Ale z daleka nic nie widać. Dlaczego nikt nie może zobaczyć obrazu z bliska? Badde stawia odważną tezę: uzasadnione jest podejrzenie, że chusta została skradziona, a od czterystu lat sprawę próbuje się zatuszować. Otóż kopie wykonane już w XVII wieku przedstawiają Chrystusa z zamkniętymi oczami, podczas gdy wszystkie wczesnochrześcijańskie wizerunki, wzorujące się na "Weronice" pokazują Jezusa z oczami otwartymi! Ponieważ nie dawało to spokoju dziennikarzowi, dalej czynił próby dostania się do obrazu. Dostał w końcu zgodę i kiedy zobaczył pokazywaną tradycyjnie od stuleci "Chustę", zobaczył, że… na płótnie nie widać praktycznie nic! Badde jest przekonany, że prawdziwą chustę dawno skradziono. Skojarzył dwie rzeczy: kawałek szkła w płótnie z Manoppello i odkryta przez niego w watykańskim skarbcu rama… z kawałkami rozbitego szkła. Rama idealnie pasuje do płótna z Mannopello. Jeśli nie Manoppello, to co? Miałem okazję rozmawiać kiedyś telefonicznie z s. Blandiną. Jest przekonana, że płótno z Manoppello jest tym samym, które leżało na twarzy Jezusa w grobie. I tym, które później krążyło po Bliskim Wschodzie i następnie na Zachodzie. W ubiegłym roku w Rzymie spotkałem się też osobiście z Paulem Badde. Długo rozmawialiśmy o jego odkryciach (wywiad z nim ukazał się w GN). Oprócz przesłanek historycznych, do prawdziwości wizerunku z Manoppello przekonuje go też jeden fragment z Ewangelii wg św. Jana. - Czytamy w niej - mówił mi Paul - że dwaj uczniowie zobaczyli otwarty grób. Ale Piotr uwierzył dopiero wtedy, gdy wszedł do środka i zobaczył leżące płótna. Podobnie Jan. W co uwierzyli? Co takiego zobaczyli w środku? Dlaczego nie przekonał ich tylko widok odsuniętego kamienia? Uwierzyli dopiero, gdy zobaczyli pierwsze świadectwo zmartwychwstania. To najbardziej kluczowy moment w całej chrześcijańskiej literaturze: i w jednym, i w drugim przypadku jest mowa o suknach, tkaninach. Nie o żadnej wizji, nie o pięknym zapachu, nie o żadnym świetle, ale o płótnach właśnie. Te tkaniny musiały być objawieniem dla chrześcijan. I oba te płótna istnieją - duże w Turynie, mówiące ze szczegółami o męce Pana, oraz drugie, w Manoppello, które mówi o Jego zmartwychwstaniu - dodał. Tyle Paul Badde. Dodam tylko, że swoimi odkryciami podzielił się Josephem Ratzingerem, który już jako Benedykt XVI odwiedził Manoppello. Oczywiście, nie oznacza to oficjalnego uznania przez Kościół prawdziwości tego wizerunku. Nawet gdyby tak się stało w przyszłości, nie jest obowiązkiem wiernych, by w to wierzyć: to nigdy nie stanie się dogmatem wiary. Dla wyjaśnienia wszelkich wątpliwości, które nadal mają zarówno naukowcy, jak i wielu teologów, potrzebne byłyby jeszcze badania metodą węgla C14. Zdaniem sceptyków, szukanie śladów farby tylko pod mikroskopem (co uczynili wspomniani naukowcy), jest niewystarczające. Metoda węgla C14 mogłaby rzucić nowe światło na tajemnicze płótno z Mannoppello. Paul Badde próbował namówić do przyjazdu do Manoppello swojego znajomego, znawcę tematu, profesora Karlheinza Dietza, ten jednak nie chciał się na to zgodzić. Odpowiadał, iż niejaka Isabel Piczek (znawczyni Całunu Turyńskiego i osoba, której pokazano rzymski rzekomo Całun Weroniki, twierdzi, że zna inne całuny, które stanowią, obok Całunu z Manoppello, przykład… malarstwa sieneńskiego z XVI wieku). "Z tego względu - pisze Badde - Całun z Abruzji - nawet jeśli w rzeczywistości nie jest dziełem nadziemskim, jak Całun z Turynu - w pełni zasługuje na to, by uznać go za drogocenne dzieło sztuki, pod względem artystycznym o wiele bardziej wartościowe niż wiele innych relikwii". Później jednak Badde nawiązał kontakt z panią Piczek, na której ekspertyzy powoływał się Dietz. W faksie z Los Angeles napisała: "Nie badałam oryginału Manoppello. Jestem z zawodu malarką. Charakter obrazu określiłam na podstawie powiększonych reprodukcji, przezroczy i zdjęć niektórych szczegółów. Wizerunek z Manoppello to z całą pewnością obraz ze szkoły sieneńskiej, namalowany pomiędzy połową XIV a połową XV wieku". Tyle że w dalszej części Piczek pisze, że to nie może być chusta, która otarła twarz Jezusa w czasie męki. I tu jest sedno: Badde też twierdzi, że prawdziwa "Weronika" to nie chusta z Drogi Krzyżowej, tylko chusta, którą położono na twarzy Jezusa po złożeniu do grobu. Jak widać, wątpliwości pozostają. Na razie pewne jest jedno: do małej miejscowości w Abruzji ciągną tysiące pielgrzymów, którzy w małym obrazie widzą prawdziwą twarz Chrystusa, odbitą w cudowny sposób po zmartwychwstaniu. Dla nich jest to świadectwo tego centralnego w chrześcijaństwie wydarzenia, tak jak Całun Turyński jest dla nich świadectwem Męki Jezusa. Jeśli okaże się jednak, że można prosto wytłumaczyć powstanie tego wizerunku, że są tam ślady pędzla, otwartym pozostanie pytanie, gdzie podział się starożytny obraz "nie ludzką ręką uczyniony". Jacek Dziedzina Autor jest dziennikarzem i publicystą tygodnika "Gość Niedzielny"

Nie da się już chyba ustalić dokładnych szczegółów drogi, jaką przebył przez wieki Wizerunek Jezusa zanim dotarł do Manoppello. Dla ludzi wierzących nie ma to jednak większego znaczenia. Całun z Manoppello pozostanie obok Całunu Turyńskiego najcenniejszą relikwią chrześcijaństwa.
Idzi Panic Tajemnica Całunu Turyńskiego W tym roku pielgrzymi mają okazję zobaczyć Całun Turyński. Wystawienie rozpoczęło się 10 kwietnia i potrwa do 23 maja. Kolejna możliwość zobaczenia tajemniczych relikwii będzie dopiero w roku jubileuszowym 2025. Całun turyński to kawałek płótna o wymiarach 437 cm na 113 cm i wadze 2,5 kg. Został utkany ręcznie z lnianej nici. Widnieje na nim wizerunek nagiego mężczyzny o atletycznej budowie, ma on brodę i długie włosy zaplecione w wiele luźnych warkoczy. Jego ciało znaczą liczne rany oraz pojedyncza rana kłuta między 5. i 6. żebrem. Całun przechowywany jest w katedrze św. Jana Chrzciciela w Turynie. Nie ulega wątpliwości, że jednym z przedmiotów wzbudzających dzisiaj wśród ludzi wiele kontrowersji jest Całun Turyński, płótno, na którym można dostrzec blade odbicie ludzkiego ciała z wyraźnymi śladami ran, przypominającymi te – opisane w Ewangeliach – z męki Pana Jezusa. Nie ma jednak poza Całunem innego przedmiotu (lub zjawiska), który byłby poddany tak szczegółowym badaniom, z udziałem przedstawicieli tak licznych dyscyplin naukowych. Zamieszanie wokół Całunu Całe zaś zamieszanie zaczęło się w 1898 roku, po wykonaniu pierwszych zdjęć Całunu przez prawnika z Turynu, fotografa amatora, który nazywał się Secondo Pia. Okazało się, że obraz na kliszy fotograficznej ma charakter pozytywu, a tymczasem – jak wiemy – powinien to być negatyw (tak jest zawsze!). Oznacza to, że obraz na Całunie to negatyw (tak nie powinno być!). Jako że losy tego Płótna znane były od średniowiecza, wówczas zaś sztuki fotografii nie znano, owo niezwykłe zjawisko odniesiono do osoby Pana Jezusa, dostrzeżono w nim ślad Jego zmartwychwstania, a przynajmniej Jego męki i śmierci na krzyżu. I to właśnie wywołało furię przeciwników Całunu, którzy, aby podważyć wnioski, jakie w tym momencie się nasuwały, zarzucili Secondo Pii fałszerstwo, a zarazem uznali Całun za dzieło średniowiecznego fałszerza. Warto wskazać, że osobom, które komentowały tego rodzaju opinie, umknął jeden niezmiernie ważny szczegół. Mianowicie na jednym ze zdjęć Całunu wykonanych przez Secondo Pię widzimy negatywowy wizerunek umęczonego Człowieka, a nad nim pozytywowy fragment ołtarza! Uzyskanie na jednej kliszy takiego efektu było wówczas niemożliwe. W takim razie fałszerzami byli ci, którzy kwestionowali uczciwość Pii i dostarczali takich, a nie innych opinii komentatorom. Kolejne zdjęcia Całunu wykonał w 1931 roku zawodowy fotograf, Giuseppe Enrie. Tym razem specjalna komisja czuwała, aby nie doszło do ewentualnego fałszerstwa. I oto okazało się, że Secondo Pia nie kłamał, wizerunek na Całunie ma charakter negatywu, klisza zaś pokazuje – odwrotnie – obraz pozytywowy. Całun jest więc zjawiskiem niezwykłym, bowiem w średniowieczu takiego obrazu nie można było stworzyć. Znikła zatem bariera, jaką ongiś stworzyli wrogowie Całunu, szkalując Secondo Pię i wykonane przez niego zdjęcia. Mimo to, podobnie jak w 1898 roku, przeciwnicy Całunu podnieśli wrzawę. Tym razem jednak odpadał argument, jakoby fotografowie dopuścili się fałszerstwa. Należało zatem wymyślić nowe argumenty, które wykazałyby, że obraz na Całunie jest mistyfikacją, względnie rezultatem specjalnych zabiegów podjętych w średniowieczu przez ludzi, którzy (aby dowieść zmartwychwstania) chcieli spreparować płótna grobowe Jezusa. Tylko nieliczni zwolennicy teorii, zgodnie z którą wizerunek na Całunie miał powstać w średniowieczu, jego uformowanie się kładli na karb naturalnych, często spotykanych procesów. W tych kierunkach szły odtąd argumenty przeciwników autentyczności Całunu. Pierwsze badania naukowe Już w roku następnym (1932) w Turynie odbyły się liczne spotkania osób zainteresowanych odpowiedzią na pytanie, czym naprawdę jest Całun i jaka była jego historia. Wtedy też odbyła się konferencja naukowa, podczas której przede wszystkim uznano za niemożliwe wykonanie w średniowieczu obrazu o charakterze negatywu fotograficznego. Kulminacja tych działań miała miejsce latem 1939 roku, kiedy w Turynie odbyła się pierwsza poważna konferencja naukowa poświęcona tajemniczemu Płótnu. Z tego też okresu pochodzą pierwsze, zrealizowane przy zastosowaniu wszelkich rygorów naukowych, badania grupy specjalistów, spośród których warto przywołać po pierwsze te, które realizowali lekarze sądowi, Giovanni Battista Judica-Cordiglia z Mediolanu oraz Romanese z Mediolanu. Szczegółowa analiza obrazu doprowadziła ich do wydanego niezależnie od siebie, a zarazem identycznego wniosku, że obraz z Całunu informuje o śmierci człowieka, który zginął na skutek okrutnej męki, i że obrazu tego nie mógł stworzyć w średniowieczu artysta-malarz (obaj badacze odnieśli się w ten sposób do twierdzenia, które od 1902 roku powtarzano, że wizerunek z Całunu to średniowieczne malowidło). Znakomite, jak na owe czasy, badania nad zgodnością cech anatomicznych człowieka z ich odwzorowaniem na Całunie prowadził Pierre Barbet. Ów doświadczony chirurg i zarazem pracownik naukowy stwierdził, że bez względu na to, w jaki sposób powstał wizerunek na Całunie, oddaje on wiernie wszelkie cechy anatomiczne i fizjologiczne umierającego człowieka. Rzecz taka w średniowieczu byłaby nie do wykonania, z tej prostej przyczyny, że nie znano w owym czasie nawet w przybliżeniu tak dokładnie anatomii człowieka. Równie ważne były badania nad sposobem powstania obrazu, które prowadził Paul Vignon. Uznał on za niemożliwe, by ludzie w średniowieczu, przy pomocy dostępnej sobie wiedzy, mogli stworzyć obraz na Całunie po to, aby dokumentować zmartwychwstanie Jezusa. W odpowiedzi na to ludzie uważający Całun za prowokację sięgnęli po kolejne argumenty, na przykład wskazywali, że jest to obraz namalowany przez Leonarda da Vinci. Wątpliwości te skłoniły arcybiskupów Turynu do wyrażenia zgody na kompleksowe badania Całunu i powołania kolejnych komisji, które wyjaśniłyby, czym w istocie jest to Płótno: fałszerstwem, ikoną nawiązującą do męki Pana Jezusa czy też rzeczywistym odbiciem Jego dramatu. Fałszerstwo czy ikona Pracą tych komisji zainteresował się między innymi znakomity fizyk i matematyk, John Jackson, pracownik laboratorium jednego z najbardziej znanych ośrodków badań nuklearnych na świecie, w Albuquerque w Stanach Zjednoczonych. Zwrócił się on do kilku swoich przyjaciół, pracowników prestiżowych ośrodków badawczych, zajmujących się najbardziej skomplikowanymi technologiami, z kosmicznymi i nuklearnymi włącznie. W ten sposób w 1976 roku w Stanach Zjednoczonych zawiązał się nieformalnie zespół wysokiej klasy specjalistów różnych dyscyplin, który zainicjował i przeprowadził jeden z najbardziej fascynujących programów badawczych, poświęconych wyłącznie jednemu przedmiotowi –Całunowi Turyńskiemu. Zespół ten przyjął nazwę The Shroud of Turin Research Project, czyli Projekt Badań nad Całunem z Turynu. Kilka lat później powstały kolejne zespoły, tym razem europejskie (na przykład francuski CIELT), które wsparły swoimi umiejętnościami i wiedzą amerykańskich kolegów. Zespoły te zgromadziły przedstawicieli wielu dyscyplin naukowych, takich jak: chemia, fizyka, biologia, matematyka, a nawet astronomia, medycyna, kryminologia, historia, historia sztuki, materiałoznawstwo, a ostatnio również informatyka. Specjaliści podchodzili do badań – przynajmniej na początku – bez emocji. Stawiali przed sobą po prostu zadanie wyjaśnienia kolejnego w swoim życiu problemu badawczego. Dalecy byli od udowadniania z góry przejętych założeń, a do badań wykorzystywali najnowocześniejszą w danym czasie aparaturę naukową. Rezultaty badań Wizerunek na Całunie nie posiada „kierunkowości”. Oznacza to, że nie mógł namalować go żaden artysta, gdyż nie można namalować obrazu bez użycia pędzla. Ten wniosek potwierdziły wyniki badań biochemicznych (wbrew wnioskom jednego z „zaocznych” uczestników prac), które wykazały, że ślady pigmentów malarskich na Całunie są zbyt małe, aby mogły wyjść spod ręki malarza. Z tego samego względu należy odrzucić teorię, że obraz powstał poprzez nałożenie na płótno umęczonego bestialsko człowieka (taki zarzut stawiają do dziś niektórzy przeciwnicy autentyczności Całunu), a następnie zainicjowanie procesu utrwalania odbicia: w chwili zdejmowania umęczonej ofiary w kierunku, w którym ściągano by z niego płótno, „przechylałyby się” drobinki krwi i ewentualnie pigmentów, co byłoby widoczne na obrazie mikroskopu elektronowego. Takie zjawisko na Całunie nie występuje. Obraz ma charakter powierzchniowy! Wizerunek odbił się jedynie na górnej warstwie płótna, nie wnikając w ogóle w wewnętrzne struktury. Na całej powierzchni obraz jest niewiarygodnie delikatny: ma zaledwie do kilkudziesięciu mikronów grubości!, a mimo to – co wykazały badania przeprowadzone przy użyciu aparatury do badań kosmicznych – jest obrazem trójwymiarowym! Współcześnie potrafimy wykonywać takie obrazy, ale nie uczyni tego ręka artysty ani opary, które zawsze przenikną w głąb materiału. Badacze nie pozostawiają wątpliwości, że Całun przedstawia wizerunek prawdziwego, umęczonego i ukrzyżowanego człowieka. Odnaleziona na nim krew składa się z hemoglobiny i daje pozytywny test na obecność surowicy i albumin, a więc należy do człowieka. Wyniki badań historyków na temat wieku Całunu potwierdzają badania genetyczne krwinek z Całunu, które przeprowadzili specjaliści od badań DNA. W sposób jednoznaczny datują oni wiek krwinek, a tym samym także wiek Całunu, na pierwsze stulecie naszej ery, na czasy Jezusa! Wiek krwinek jest tak stary, ich struktura z powodu pożarów tak zniszczona, że (wbrew plotkom) nie da się sklonować Osoby z Całunu. Analiza zdjęć fotometrycznych Całunu nie pozostawia wątpliwości: na turyńskim płótnie spoczywało na pewno martwe ciało. Wszystkie obrazy, jakie na nim widzimy, są zgodne z wiedzą, jaką dysponuje medycyna sądowa. Nierozwiązana tajemnica Jak zatem powstał wizerunek na Całunie? Mimo wprzęgnięcia w badania tak różnych dyscyplin naukowych, nadal tego nie wiemy. Dominuje teoria błysku – ogromnej energii, która uwolniła się w niebywale krótkiej chwili, tak że nie zniszczyła materiału. Pozostaje jednak wątpliwość: w jaki sposób człowiek, pozostawiwszy swoje odbicie, mógł wyemanować? Przecież nie mógł tego uczynić na wszystkie strony! Czy jest to ślad zmartwychwstania? Odpowiem słowami jednego z członków grupy STURP, Barriego Schwortza, bynajmniej nie chrześcijanina, który wierny swoim naukowym wynikom, stwierdził: „Wszystkie te symptomy [które widzimy] u człowieka [z Całunu] możemy zestawić z tym, co zapisano w Ewangelii na temat torturowania i ukrzyżowania Jezusa”. Dla mnie nie ulega wątpliwości, że wizerunek ten może odnosić się tylko do Jezusa z Ewangelii. Idzi Panic – profesor Uniwersytetu Śląskiego. Jego zainteresowania naukowe obejmują określone wątki z historii średniowiecza Polski i Europy Środkowej. Opublikował kilkanaście tomów źródeł. Zainicjował trzy serie wydawnicze: „Wieki Stare i Nowe”, „Średniowiecze Polskie i Powszechne” (z prof. Jerzym Sperką) oraz „Pamiętnik Cieszyński”. „Głos Ojca Pio” (nr 3/63/2010) opr. aś/aś
prawdziwymi wizerunkami Jezusa są Całun z Turynu i Całun z Manoppello. Obydwa Całuny powstały w tym samym czasie: w ciągu trzech dni, jakie upłynęły od złożenia Jezusa w grobie do Jego zmartwychwstania. Tak pisze Paul Badde, niemiecki dziennikarz, rzymski korespondent dziennika Die Welt, w swej książce „Boskie Oblicze”. Całun Turyński od wielu lat wywołuje wiele kontrowersji. Naukowcy do dziś spierają się, czy to właśnie to płótno, w które został owinięty Jezus Chrystus zaraz po ukrzyżowaniu. Co zatem wykazały badania? Całun Turyński jest jedną z ważniejszych relikwii chrześcijańskich. Miał w niego zostać owinięty Jezus Chrystus, zaraz po zdjęciu z krzyża. Widoczne na nim ślady krwi, rany i wizerunek postaci, według wierzących potwierdzają opis z męczeńskiej śmierci Syna Bożego, które opisuje Pismo Święte. Stworzony jest z tkanego ręcznie płótna. Ma ponad 4 metry długości, ok. 113 cm szerokości. Widać na nim liczne ślady konserwacji z XVI wieku. Pierwsze badania nad całunem rozpoczęły się już pod koniec XIX wieku. W 1898 prawnik Secondo Pia otrzymał zgodę na zrobienie zdjęcia całunu. Po wywołaniu zdjęcia pojawiła się na nim twarz człowieka o zagadkowym i utrapionym spojrzeniu. Od pierwszej publikacji zdjęcia w prasie, pojawiły się pierwsze zarzuty o fałszerstwo, zarówno fotografii, jak i całunu. Od tego czasu rozpoczęły się poszukiwania naukowych dowodów na autentyczność płótna, które trwają do dziś. Konferencja w Turynie Problemem z weryfikacją prawdziwości całunu jest jego dostępność dla badaczy, która jest bardzo ograniczona. To ze względu na jego wyjątkowy charakter. Po analizie pierwszego zdjęcia płótna, kolejna próba fotografii nastąpiła dopiero w 1931 roku. Całun Turyński został kolejny raz wystawiony na widok publiczny. Tym razem zrobiono kilkanaście przypatrywali się świadkowie, którzy byli obecni również w trakcie procesu wywoływania. 8 lat później odbyła się pierwsza na świecie konferencja naukowa poświęcona tej relikwii. Naukowcy doszli wtedy do dwóch wniosków: na płótnie widać wizerunek człowieka, który zmarł w męczarniach oraz wykluczyli tezę, że mogło być to dzieło średniowiecznego malarza. Co ciekawe prof. Pierre Barbet ustalił, że na całunie widać, że zmarły ma ślady po przybiciu na nadgarstkach, a nie jak to przedstawiały średniowieczne malowidła na dłoniach. Lekarze obecni na konferencji stwierdzili, że gdyby było to fałszerstwo, ślady po ukrzyżowaniu znajdowałyby się w „prawidłowym” miejscu. Ponadto Barbet stwierdził, że średniowieczna nauka nie była świadoma wszelkich cech anatomicznych i fizjologicznych umierającego człowieka. A te widoczne są na płótnie. Badania pyłków na płótnie W latach 70 szwajrarski biolog i kryminolog Max Frei-Sulzer dwukrotnie prowadził badania nad Całunem. Udało mu się zidentyfikować 58 różnych gatunków rośli, których pyłki zostały na płótnie. Warto zaznaczyć, że ściana ziarna pyłku ma za zadanie chronić cenne wnętrze przed wysychaniem, przegrzaniem, promieniami UV czy atakiem bakterii i grzybów. Składa się w dużej mierze z bardzo wytrzymałego biopolimeru, sporopoleniny, która ma niezwykle skomplikowany skład chemiczny. Związek ten praktycznie nie ulega rozkładowi przez grzyby czy bakterie. Właśnie dlatego możliwe jest długotrwałe utrzymywanie się ziaren pyłku między innymi w pokładach geologicznych i archeologicznych. Na podstawie badań okazało się, że spośród wszystkich pyłków 17 pochodziło z Europy, a pozostałe były charakterystyczne dla flory Azji i Afryki. Według Freia-Sulzera, istnieje tylko jeden obszar geograficzny, w którym spotyka się aż 38 z tych 41 rodzajów pyłków. Jest to Judea. Badania rentgenowskie W 1978 r. grupa naukowców STURP (Shroud of Turin Research Project) przeprowadziła badanie, które sfinalizowała raportem wydanym 3 lata później. Naukowcy wykonali szereg fotografii całunu, prześwietlili go promieniami rentgena i pobrali próbki jego fragmentów. Badacze z grupy STURP nie odkryli w badanych fragmentach tkaniny żadnych farb ani pigmentów. Wskazali, że zmiany zaobserwowane we włóknach sugerują, że płótno poddawano licznym procesom fizycznym i chemicznym, ale nie odnaleziono żadnych oznak malowidła. Jednak już w trakcie badań doszło do konfliktów pomiędzy badaczami. Walter McCrone powtórzył w 1980 roku badania i stwierdził, że wizerunek na Całunie został namalowany ok. 1355 roku. Według McCrone’a fałszerze chcieli przyciągnąć wiernych do nowo powstałej świątyni. Jednak jego wnioski zostały zakwestionowane przez innych członków STURP, głównie ze względu na argument o śladach organicznych na płótnie. Według nich nie utrzymałyby się one tak długo jak krew. Datowanie radiowęglowe Chyba najbardziej wiarygodnymi badaniami nad Całunem Turyńskim były badania metodą datowania C14 (do tej pory jedyne). W ten sposób analizuje się rozpad izotopu radioaktywnego węgla. Sposób szczególnie znany archeologom, którzy określają wiek skamielin. W 1988 roku trzy niezależne zespoły badawcze z trzech uniwersytetów (w Zurychu, Oxfordzie i Tucson) pobrały próbki płótna. Przed rozpoczęciem badań wszystkie zostały dokładnie oczyszczone, tak aby nic nie zakłóciło wyników. W toku prac uwzględniono obecność obcych włókien, które zostały wszyte na skutek napraw i konserwacji. Wszystkie trzy grupy naukowców doszło do jednoznacznych wniosków. Całun Turyński pochodzi z lat 1260-1390. Oczywiście pomimo tego, że zespoły były niezależne i nie konsultowały ze sobą badań i tak pojawiło się mnóstwo oskarżeń o niedokładność i nierzetelność. Jednym z największych krytyków okazał się Giulio Fanti, włoski chemik, który skonstruował specjalne urządzenie, spektrometr, do zbadania włókien, które udało mu się pobrać. Po ich przeanalizowani ustalił, że mogły pochodzić z czasów, kiedy żył Jezus, jednak z próbą błędu kilkuset lat w jedną i drugą stronę. Czyni to badania Fantiego bardzo nieprecyzyjnymi. Do dziś metoda C14 ma tak samo wielu krytyków jak i zwolenników. Badania krwi W 1981 i 1982 roku lekarz Pierreluigi Baima Bollone zbadał ślady krwi widoczne na całunie. Stwierdził, że należą do osoby o grupie krwi AB. Badania, które zostały opublikowane w 2017 roku autorstwa naukowców z uniwersytetów w Padwie, Trieście i Bolonii stwierdziły faktyczną obecność krwi na płótnie. Zidentyfikowano to na podstawie poszukiwania nanocząsteczek o pochodzeniu organicznym. W tym celu użyli elektronowego mikrospoku transmisyjnego. Odkryto wówczas nanocząsteczki tlenku żelaza o pochodzeniu z ferrytyny (białka przechowywanego w wątrobie). Autorzy stwierdzili również, że zidentyfikowane ślady biologiczne świadczą o tym, że osoba, która jest odbita na płótnie, doznała poważnych uszkodzeń ciała. Szereg przeprowadzonych badań nad Całunem Turyńskim nie pozwoliły osiągnąć naukowego konsensusu. Jeżeli przyjmiemy wiarygodność badań, które ustaliły faktyczną obecność krwi i śladów obrażeń widocznych na płótnie, to i tak za mało, żeby ustalić kim była osoba, która je zostawiła. Datowanie radiowęglowe, na podstawie którego określono jego pochodzenie na mniej więcej XIII-XIV wiek jest i będzie podważane, do czasu aż nie zostanie powtórzone. Chociaż prawdopodobnie kolejne próby potwierdzenia autentyczności całunu i tak będą podawane w wątpliwość. Czy jest to zatem oryginalna płótno, w które został okryty Jezus Chrystus, czy doskonałe fałszerstwo, w które uwierzyło miliony osób na całym świecie? Na to pytanie nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Dlatego też oficjalnie Kościół Katolicki oraz inne Kościoły chrześcijańskie nie uznają go oficjalnie jako prawdziwego dowodu na istnienie Syna Bożego. Osąd pozostawiają wiernym. Zrekonstruowano wizerunek Maryi. Brazylijski artysta Átila Soares da Costa Filho opracował portret Maryi, matki Jezusa. Korzystał on z badań nad Całunem Turyńskim i możliwości, jakie daje sztuczna inteligencja. Artysta na początku swojej pracy przeanalizował badania amerykańskiego projektanta Raya Downinga.
Brazylijski badacz Átila Soares da Costa Filho posługując się Całunem Turyńskim i możliwościami sztucznej inteligencji opracował portret przedstawiający w przybliżeniu oblicze Maryi, matki Jezusa. – Z Jej twarzy emanuje piękno i godność – powiedział badacz. Pracę nad odtworzeniem twarzy Maryi mężczyzna rozpoczął już w 2010 roku analizując badania amerykańskiego projektanta, Raya Downinga. Wykorzystując zaawansowaną technologię sądową zrekonstruował on na podstawie Całunu Turyńskiego twarz Jezusa. - Opierając się na twarzy z Całunu, wykonałem wiele eksperymentów przy użyciu sztucznej inteligencji i zaawansowanej technologii konwolucyjnych sieci neuronowych do… zmiany płci. Dokonałem ręcznych artystycznych poprawek, by trafniej podkreślić etniczną i antropologiczną fizjonomię kobiety z Palestyny sprzed 2000 lat. Tak zdołałem odtworzyć wizerunek nastoletniej Maryi, a więc obraz dziewczyny, która urodziła Jezusa – mówi Átila Soares. - Warto podkreślić, że wyniki tych badań zostały zaakceptowane przez najważniejszego na świecie syndonologa, badacza i autora wielu ważnych wykładów, Barriego M. Schwortza, oficjalnego fotografa historycznego projektu STURP (zajmującego się badaniem Całunu Turyńskiego) – dodał mężczyzna. Brazylijczyk twierdzi, że odtworzona przez niego Maryja wygląda na 25-30 lat. - Ma silne, ale i wzniosłe oblicze. Oblicze kobiety w dramatyczny sposób związanej z misją i ofiarą Zbawiciela… Jej Syna. Maryja jest chwałą, ale też i bólem, całkowitym oddaniem – mówi mężczyzna. Badacz zaznaczył, że z twarzy Maryi emanuje piękno i godność. - Wróćmy tu do średniowiecznej myśli św. Augustyna, który twierdził, że źródłem piękna jest wypływająca z Boga dobroć. Maryja – ta, która poczęła Syna Stwórcy winna odzwierciedlać Jego cechy: winna być bardzo piękna – dodał Átila Soares. Źródło: / Tworzymy dla Ciebie Tu możesz nas wesprzeć.
Według najnowszej teorii, jak oświadczył fizykochemik i znawca całunu Ray Rogers, obraz „powstał w wyniku wyzwolenia się energii promienistej”, i uważa on, że stało się to właśnie podczas zmartwychwstania Jezusa. Sprawozdania z pogrzebu Jezusa sporządzone przez Mateusza (27:59, 60), Marka (15:46) i Łukasza (23:53) są bardzo Z prof. Bernardo Hontanillą, chirurgiem plastycznym z Kliniki Uniwersytetu Nawarry rozmawia Piotr Włoczyk Piotr Włoczyk: W tej sprawie podział wydaje się jasny: sceptycy widzą w Całunie Turyńskim dzieło genialnego artysty, a większość katolików uważa go za świętą relikwię, która przedstawia wizerunek martwego Jezusa Chrystusa. Pan jednak twierdzi coś zupełnie innego... Prof. Bernardo Hontanilla: Tak. Moje badania wyraźnie pokazują, że na obrazie odbitym na Całunie Turyńskim widać ślady życia. Patrząc na ten wizerunek, możemy mieć pewność, że widzimy twarz żywego człowieka. Jakie ma pan dowody na poparcie tej niesamowicie brzmiącej tezy? Najważniejszym, przesądzającym dowodem jest widoczna bruzda nosowo-wargowa. Aby zaobserwować taki efekt, konieczne jest napięcie mięśni. Każdy chyba doskonale rozumie, że w przypadku martwego ciała to wykluczone. Wizerunek postaci z Całunu Turyńskiego jest bardzo szczegółowy i doskonale widać obie bruzdy nosowo-wargowe. Jest dla mnie oczywiste, że ta osoba – w momencie utrwalenia tego wizerunku – musiała żyć. Jestem chirurgiem plastycznym, bardzo często pracuję na ludzkich twarzach i wiem, jakie oznaki wykazuje twarz żywego pacjenta – takich oznak nie sposób przeoczyć. Cały wywiad dostępny jest w 15/2020 wydaniutygodnika Do Rzeczy. © ℗ Materiał chroniony prawem autorskim. Wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy. Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Coraz więcej faktów wskazuje na to, że we włoskim miasteczku Manoppello znajduje się nienamalowany ludzką ręką, prawdziwy wizerunek Jezusa Chrystusa. 1 września br. przed wizerunkiem z Manoppello modlił się będzie papież Benedykt XVI, zaś 2 września w TVP 1 o godzinie 17.30 zobaczymy film dokumentalny zatytułowany "Oblicze
Dodano: 20 kwietnia 2019, 15:491 Wiele relikwii, które uważa się za związane z Jezusem Chrystusem, przez lata były badane w celu obalenia lub potwierdzenia ich autentyczności. Niektóre, takie jak pozostałości korony cierniowej, przyciągają tysiące turystów, inne, jak Całun Turyński – miliony, w tym papieży Jana Pawła II czy Benedykta XVI. Poznajcie ich historię. 1. Krzyż Prawdziwy, Święty KrzyżTo nazwa używana do fizycznych pozostałości po krzyżu użytym podczas zabicia Jezusa Chrystusa. Obecnie wiele drewnianych fragmentów jest uważanych za relikwie Prawdziwego Krzyża, ale trudno jest ustalić ich autentyczność. Historia odkrycia Krzyża Prawdziwego w IV wieku została opisana w "Złotej legendzie" Jakuba de Voragine'a, opublikowanej w 1260 roku. Fragmenty rzekomego Prawdziwego Krzyża, w tym połowa tabliczki z napisem INRI, znajdują się w Bazylice Świętego Krzyża z Jerozolimy w Rzymie. Inne małe fragmenty sa zachowane w setkach europejskich kościołów. Autentyczność relikwii i dokładność raportów o znalezieniu Prawdziwego Krzyża nie są uznawane przez wszystkich chrześcijan. Wiara w tradycję wczesnego Kościoła Chrześcijańskiego w odniesieniu do Świętego Krzyża jest zasadniczo ograniczona do Kościołów katolickich i Całun TuryńskiTo najbardziej znana i najczęściej badana relikwia związana z Jezusem Chrystusem. Całun, w który miało być owinięte ciało Chrystusa, to zwój materiału o długości ponad 4 m i szerokości ok. 110 cm. Materiał został odkryty w czternastowiecznej Francji, a od 1578 r. przechowywano go w Turynie, we Włoszech. Już od ponad 600 lat nie ustaje debata na temat prawdziwości odbicia ciała wysokiego, brodatego mężczyzny, noszącego ślady ukrzyżowania. Eksperci dopatrzyli się na materiale śladów krwi, pyłków kwiatowych oraz ziemi typowej dla terenów Jerozolimy. Ważność badań pod kątem autentyczności Całunu jest kwestionowana. Datowanie radiowęglowe przeprowadzone w 1988 roku sugeruje, że całun powstał w średniowieczu. Pozostałości pyłku na Całunie stanowią dowód na jego pochodzenie z rejonu Jerozolimy przed VIII wiekiem. Inny zespół naukowców oświadczył, że materiał pochodził z 13 lub 14 stulecia. Według nich całun był sporządzony na potrzeby bardzo zyskownego w średniowieczu rynku relikwii i pielgrzymek. Istnieje też teoria, według której całun jest dziełem Leonarda da Vinci, który posłużył się wczesną techniką fotograficzną i odbił swoją własną twarz na materiale. Kościół katolicki ani inne chrześcijańskie Kościoły i związki kościelne nie określają, czy jest to naprawdę całun, w który owinięto Jezusa Chrystusa. Zostało to zostawione osobistym osądom wierzących. Lniane płótno przechowywane jest w Turynie, w kaplicy Świętego Całunu katedry pw. św. Jana Chusta z OviedoSudarium z Oviedo to zakrwawione płótno mierzące ok. 84x53 cm, przechowywane w katedrze w Oviedo w Hiszpanii. To materiał, który owinięty miał być wokół głowy Jezusa Chrystusa po jego śmierci, co odnotowane jest w Ewangeliach Jana, Łukasza, Mateusza i Marka. Chusta jest zabrudzona i zmięta, z ciemnymi plamkami krwi, rozmieszczonymi symetrycznie. Nie tworzą one jednak obrazu, jak w przypadku Całunu Turyńskiego. Zwolennicy autentyczności relikwii, twierdzą, że oba płótna pokrywały tego samego człowieka. Badania krwi przeprowadzone na Całunie Turyńskim oraz chuście wskazały, że są ślady krwi o tej samej grupie: AB - rozpowszechnionej wśród ludności Bliskiego Wschodu, jadnak niezwykle rzadkiej w średniowiecznej Europie. O istnieniu tej relikwii pierwsze wzmianki pojawiają się w źródłach historycznych w 570 roku, kiedy to miała być ona przechowywana w klasztorze św. Marka w Jerozolimie. W 614 roku, w czasie najazdu na imperium bizantyjskie króla perskiego Chosrowa II Parwiza, miała zostać ona wywieziona przez Afrykę Północną do MandylionManylion przedstawia oblicze Chrystusa wpisane w nimb krzyżowy, ukazane na białej chuście, przymocowanej za dwa górne rogi. Centralnym elementem jest zamyślone, czasami surowe Oblicze Zbawiciela. Po obu stronach głowy niemal symetrycznie są rozłożone kosmyki długich włosów i brody. Wokół głowy Chrystusa znajduje się nimb krzyżowy. Na nim wypisane są litery greckie oznaczające "Jestem Który Jestem". Górne rogi chusty trzymają aniołowie. Przedmiotem debaty jest, czy Mandylion to w rzeczywistości Całun Turyński. Za mandyliony uważa się dwa obrazy: Święte Oblicze Genui w kościele św. Bartłomieja Ormian w Genui i Święte Oblicze San Silvestro na Capite w Rzymie do 1870 roku, a teraz w Kaplicy Matyldy w Pałacu Całun z ManoppelloTkanina, która znajduje się w sanktuarium w miasteczku Manopello we Włoszech. Uwieczniony jest na niej wizerunek, który uważany jest za twarz Jezusa Chrystusa. Istnieją twierdzenia, że jest to materiał z odbitą na chuście św. Weroniki, gdy ocierała z potu jego twarz w drodze na Golgotę. Zgodnie z lokalną opowieścią, anonimowy pielgrzym przybył do Manopello w 1508 roku z tkaniną w paczce. Podarował ją doktorowi Giacomo Antonio Leonelliemu, który siedział na ławce przed kościołem. Lekarz wszedł do kościoła, rozpakował paczkę i znalazł tam całun. Natychmiast wyszedł z kościoła, aby odnaleźć pielgrzyma, jednak nie udało mu się to. W 1608 roku Pancrazio Petrucci, żołnierz żonaty z Marzią, członkinią rodziny Leonelli, ukradł całun z domu swojego teścia. Kilka lat później Marzia sprzedała tkaninę doktorowi Donato Antonio De Fabritiisowi, by zapłacić okup za jej męża, który był więźniem w Chieti. Wówczas tkaninę przekazano kapucynom, u których jest ona do GraalNiektórzy wierzą, że jest to pojemnik (najczęściej kielich lub misa), którym posłużył się Jezus Chrystus podczas Ostatniej Wieczerzy, aby podawać wino. Graal był od XIII wieku kojarzony z tym właśnie kielichem, jednak tylko w kulturze świeckiej. Według kościelnej tradycji kielich używany podczas Ostatniej Wieczerzy znajduje się w katedrze w Walencji. Nie był on jednak nazywany Graalem. Przez Watykan uważany jest on za "relikt historyczny". Przy tym, mimo iż papież Jan Paweł II i papież Benedykt XVI nie potwierdzili autentyczności tej relikwii, czcili kielich w katedrze w Walencji. Istnieje także srebrne naczynie odnalezione w 1910 roku i nazywane Kielichem z Antiochii, który utożsamiany jest z kielichem użytym w Wieczerniku przez Jezusa Chrystusa. Jest on obecnie prezentowany w Metropolitan Museum of Art w Nowym Suknia z TrewiruTo suknia, którą, zgodnie z tradycją chrześcijańską, miał mieć na sobie Jezus Chrystus podczas ukrzyżowania. Jest przechowywana w Katedrze w Trewirze w Niemczech. Długość na przodzie wynosi 1,48 m, na plecach 1,57 m, dolna szerokość 1,09 m. Pochodzenie sukni jest opisane w Ewangelii św. Jana. Papież Sylwester I podarował suknię cesarzowi Konstantyna i jego matce św. Helenie. Trafiła ona wówczas do Trewiru, w którym rezydowali. Tkaninę po raz ostatni zbadano w 1890 roku, a według pomiarów osoba, która nosiła szatę powinna mieć 180 cm wzrostu. Jest zgodna z badaniami Całunu Turyńskiego, który wskazuje na wysokość 181 cm. Obok Całunu Turyńskiego, Chusty z Manopello i Duarionu z Oviedo, jest jedną z najważniejszych relikwii chrześcijaństwa. Hierarchia kościelna uznaje ją za "relikwię dotykową drugiego stopnia", jednak nie będącą odzieniem Tunika z ArgenteuilSzata przechowywana w Argenteuil we Francji. Według tradycji jest to tunika zakładana bezpośrednio na ciało, którą Jezus nosił w dniu śmierci. Pierwsza wzmianka o niej pochodzi z końca VI wieku, a jej autorem jest Grzegorz z Tours. W 610 roku Fredegar pisał, że w 590 roku w mieście Zafad niedaleko Jerozolimy została odnaleziona skrzynia zawierająca suknię. Kiedy Jerozolima została zdobyta przez Persów w 614 roku, Tunika mógła być wśród zrabowanych przez nich relikwii. Herkalisz odzyskać miał Tunikę, gdy w 628 zwyciężył Persów. Później prawdopodobnie Tunikę otrzymał Karol Wielki od cesarzowej bizantyjskiej św. Ireny, jako zaręczynowy prezent. W 814 r. podarował ją klasztorowi benedyktynek w Argenteuil. Została ona zamurowana w ścianie wraz z listami potwierdzającymi jej pochodzenie, aby ustrzec ją przed najazdem Titulus CrucisŁac. "Tytuł Krzyża" to nazwa tabliczki z napisem INRI, która została zawieszona na krzyżu Jezusa Chrystusa, jako powód jego skazania na śmierć. Według chrześcijańskiej tradycji zachowała się jedna połówka tabliczki - jest ona przechowywana jako ważna relikwia w Bazylice Świętego krzyża w Rzymie. Na temat autentyczności Titulus Crucis prowadzone są pogłębione dyskusje. Jej autentyczność potwierdził między innymi niemiecki historyk i papirolog, badacz najstarszych manuskryptów Nowego Testamentu i zwojów z Kumran, również członek Niemieckiego Centrum PEN i zakonu joannitów Carsten Peter Thiede. W 2002 roku zbadano wiek relikwii za pomocą datowania radiowęglowego. Wynik wskazał, że wykonano ją pomiędzy 980 a 1146 Scala SanctaŁac. Święte Schody liczą 28 stopni i zgodnie z tradycją pochodzą z Pretorium, w którym urzędował rzymski namiestnik Palestyny Poncjusz Piłat. Jezus Chrystus prowadzony miał być tymi schodami na sąd. W roku 326 schody zostały przywiezione z Jerozolimy do Rzymu przez św. Helenę. Znajdują się one teraz w budynku położonym naprzeciwko Bazyliki Św. Jana na Lateranie, wzniesionym w 1589 roku na polecenie papieża Sykstusa V. Pokryte są one drewnianą okładziną i wchodzi się nimi na Włócznia PrzeznaczeniaNazywana inaczej Włócznią Lucjana. Według tradycji to nią rzymski legionista Kasjusz przebił ciało Jezusa Chrystusa przed jego zdjęciem z krzyża. Włócznia jest uważana za relikwię Męki Pańskiej. Przypisywana jest jej cudowna moc uzdrawiania, ponieważ według tradycji została zanurzona w krwi Mesjasza. Za relikwię Włóczni Przeznaczenia uznaje się kilka przedmiotów: - Włócznię Przeznaczenia z Bazyliki Świętego Piotra na Watykanie - Włócznię Przeznaczenia z katedry Apostolskiego Kościoła Ormiańskiego w Eczmiadzynie - Włócznię Przeznaczenia z klasztoru dominikanów w Izmirze - Włócznię Świętego Maurycego z Schatzkammer w Wiedniu - Włócznię Świętego Maurycego z archikatedry Świętego Stanisława i Świętego Wacława w Krakowie - kopia Świętej Lancy Cesarskiej, którą podarował Bolesławowi I Chrobremu Ottton III w 1000 roku. Była czczona jako relikwia w katedrze wawelskiej, a obecnie przechowywana jest w muzeum katedralnym w Korona cierniowaRelikwie korony cierniowej są przechowywane w katedrze Notre Dame w Paryżu. Są obręczą o średnicy 21 cm i mają formę splecionych uschniętych gałązek. Według Biblii korona cierniowa upleciona została przez żołnierzy Poncjusza Piłata. Prawdopodobnie wykonana została z rośliny "Ziziphus spina-christi". Według tradycji korona została zabrana przez jednego ze świadków śmierci Jezusa po jego zdjęciu z krzyża. Koronę odnaleźć miała cesarzowa Helena. Większość naukowców uważa, że bardziej prawdopodobne jest, iż koronę zabrał jeden z uczniów Chrystusa obecnych przy złożeniu jego ciała do grobu. Tym samym złamał fundamentalne prawa żydowskie, gdyż przepisy nakazywały, aby zmarły grzebany był z wszystkimi przedmiotami, które miały kontakt z jego krwią. Korona trafiła do Bizancjum w 1063 roku. Potrzebujący pieniędzy cesarz Konstantynopola Baldwin II de Courtenay oddał koronę w 1237 roku królowi Francji Ludwikowi IX. Przez całe średniowiecze z korony wyrywano ciernie i translatowano je do wielu kościołów i klasztorów, a także umieszczano wśród insygniów władzy. Do dziś są one czczone w sanktuariach w Pradze, Rzymie czy Pizie - a także w Polsce w Zamościu, Miechowie i Boćkach. Obecnie korona właśnie dlatego pozbawiona jest cierni. W skarbcu katedry Notre Dame koronę osadzono w momencie konkordatu. Zrobił to arcybiskup Kolumna biczowaniaTradycja głosi, że to właśnie przy niej biczowany był Jezus. Obecnie relikwia znajduje się w Bazylice św. Praksedy w Rzymie. Ma wysokość 63 cm i średnicę od 13 do 20 cm. Została wykonana z marmuru egipskiego pochodzącego z okolic Bir Kattar. Uważa się, że relikwia przechowywana była przez judeochrześcijan w kościele na wzgórzu Syjon. Kardynał Giovanni Colonna di Carbognano w 1223 sprowadził kolumnę do Rzymu. Umieszczona została wówczas w relikwiarzu z też:Bohaterski ksiądz i łańcuch złożony z wiernych. Tak ratowano relikwie i dzieła sztuki w Notre Dame Sergiusz Papliński, ps. „Kawka”, zmarł w Londynie w wieku 94 lat. Był ostatnim żołnierzem wyklętym, mieszkającym w Wielkiej Brytanii
s31XZ.
  • 93gfs61ehs.pages.dev/95
  • 93gfs61ehs.pages.dev/270
  • 93gfs61ehs.pages.dev/2
  • 93gfs61ehs.pages.dev/19
  • 93gfs61ehs.pages.dev/111
  • 93gfs61ehs.pages.dev/213
  • 93gfs61ehs.pages.dev/83
  • 93gfs61ehs.pages.dev/121
  • 93gfs61ehs.pages.dev/86
  • wizerunek jezusa z całunu